niedziela, 29 maja 2011

Subiektywny test Yamahy 660z Tenere i 1200 Super Tenere





    Było nas trzech w każdym z nas inna krew. Dwóch kolegów z forum Yamahy http://xtzclub.pl Marcin i Kamil dosiadający maszyn i ja Kowal fotografujący jeźdźców i ich rumaki.
Na końcu prezentacji  jest opis motocykli zrobiony przez Marcina a drugie jego imię  Pomarańczowa gorączka.
Kowal


Tereski w pełnej krasie.


Małe jest piękne? Ocenę zostawiam wam. Mnie się osobiście podoba, choć trochę bym ją poprzerabiał. Na pewno zawieszenie przednie i tylne.


Myślę że tekst " dużo masy mało klasy się tu nie przyjmie". Duże nie zawsze oznacza brzydkie.




Oba motocykle posiadały szosowe oponki więc na pierwszy ogień chłopaki pojeździli po asfalcie dla wyczucia sprzętu.


Po minucie wiadomo u Marcina była pała pała i h..........


Duża Tereska w rękach Marcina dawała radę, leśny piach i tumany kurzu jeszcze bardzie pozwalały docenić fantastyczną jazdę.


ST 1200  miała niestety pod górkę. ASR nie pozwalał wjechać pod nią , po wykonaniu 10 telefonów do forumowych kolegów wiedzieliśmy jak go wyłączyć. Mały przycisk z lewej strony przy wyświetlaczu. Marcin zagrzał silnik do czerwoności a przy okazji jemu skoczyło ciśnienie pod kaskiem przed wyłączeniem ASR.



Mała Tereska tylko z nazwy, w rękach jeźdźca Kamila pokazała naprawdę na co ją stać. Mimo miękkiego zawieszenia i pewnych braków w mocy nasz cowboy nadrabiał umiejętnościami.
Humoru nie tracił i pokazał że małe nie znaczy gorsze.

Przestrzeń , piach i motocykl, niczego więcej nie potrzeba. Chłopaki kręcili bączki nie dając maszynie szans  na chwilę odpoczynku.


Yamahy sprawdziły się na polskich bezdrożach. Mimo opon asfaltowych, dziury i nierówności okazały się dla nich bułką z masłem. Nic tylko gnać i nie oglądać się za siebie. Czyli tak jak w życiu.


Wrażenia z jazdy, Marcina vel Pomarańczowa gorączka.
duża st chodzi bokami aż miło na szutrach albo piachu, fakt jest to zasługa
szosowych opon i mocnego dosc 110 konnego silnika, na asfalcie postawić moto na
gumę też nie problem, kwestia tylko opon i wyczucia sprzętu. A może jestem
maniakiem mocy :).
Zawieszenie moim zdaniem za miękkie, ustawione tylko na asfaltowe drogi, fakt bardzo wygodnie
zestrojone, nie czuć dołków ani pęknięć asfaltu.
Mam porównanie do KTMa ADV950 albo Hondy Varadero tylko. W ktmie moto rzuca
jak młodego ogiera i woła o odkręcenie gazu, Viadro płynie ze swoja masa
jak żaglowiec a momentu też nie brakuje. Właśnie tak samo jest na nowej st 1200,
moto płynie po drodze, ładnie wybiera, niestety przy mocnym hamowaniu
przodem nurkuje ale tragedii nie ma, właściciele gsów 1200 pewnie byliby tym zaskoczeni.
Dwie pływające tarcze na przodzie i czterotłoczkowe zaciski spełniają swoje zadanie
bardzo dobrze, dzięki oponom szosowym można spokojnie wyczuć moment
załączania się ABSu na przodzie, na mokrym nie testowałem a szkoda. Brak
przycisku do wyłączania ABSu, może w następnej serii się pojawi, miejmy nadzieje.
Tylny amor ma tylko regulacje napięcia wstępnego sprężyny, nie widziałem innej
regulacji tłumienia albo dobicia ale może się mylę albo nie przyglądałem bardzo
dokładnie. Zestrojenie akurat, nie za twardo ani nie za miękko, jak dla mnie.
Moto prowadzi się ładnie i płynnie, nie czuć masy 260kg, skręt na prawdę dobry
dzięki czemu manewry miedzy drzewami w lesie nie są problemem, jest to wielka
przewaga nad KTMem który ma chyba o połowę mniejszy skręt. Jak to w cie kim
moto, nie można go kłaść za bardzo bo zwali się w zakręt szczególnie jak wolno się
go wybiera.
Sprzęgło sterowane hydraulicznie, zaleta jak dla mnie bo nie trzeba tak silnie
naciskać dźwigni i trudniej przypalić sprzęgło.
Koła odlewane obie obręcze, felgi bezdętkowe, 19 cali przód 17 tył, wiec z doborem opon
np. tkc 80 nie będzie problemów.

Napęd wałem trzeba by się przyzwyczaić, coś ciągle tłucze jak by miało się rozlecieć albo urwać,
szczególnie gdy załącza się ABS na piachu, na początku nie wiedziałem co tak
tłucze a podobno w porównaniu do BMW i tak mniej hałasuje.
Oczywiście chyba jedyna i niezaprzeczalna zaleta tego napędu jest bezobsługowość,
wymienia się tylko olej w przekładni. Nie należy też zapominać o kontrolach łożysk i
przegubów.

Silnik z przestawionymi korbowodami o 270 stopni, wcale nie chodzi jak V-ka, jak to
niektórzy mówią, chodzi jak japoński odprężony Twin choć sprężanie producent
podaje na poziomie 11:1, przyspiesza ładnie miedzy 3-a 6 tys obr, czuć wielkość 114
Nm momentu obrotowego, niestety ale tylko do 6 000 obr/min, potem kończy się
zabawa i nic się nie dzieje, czuć prawie natychmiastowe załamanie krzywej momentu
ale nie widziałem wydruków z hamowni.
Za zasilanie odpowiada wtrysk paliwa, wtrysk jak to wtrysk, ospała reakcja na gaz i
tyle, zero frajdy, zależy oczywiście co kto lubi. Oczywiście jest to rozwiązanie dla
jednych kłopotliwe bo nie ka dy naprawi to sam w gara u albo na pustyni a dla
drugich czyli mechaników łatwo diagnozowalne ustrojstwo.
Zaleta silnika jest sucha miska olejowa, jest umieszczona w karterze, a nie w
oddzielnym zbiorniku oleju co podnosi wagę silnika ale dzięki temu środek cieżkosci
jest nisko. Kanapa wygodna i miękka, fajnie że podzielona na część pasażera i
kierowcy choć wysokim może przeszkadzać że nie można przesunąć się lekko do tyłu.
Moim zdaniem moto nie warte 60tys zł chyba że całe ubrane w touratecha albo inne
turystyczne szpeje. Dużo elektroniki. Duży cieżki motocykl turystyczny tylko na
asfaltowe drogi i długie przeloty. Nie nazwał bym go enduro. Dzięki wygodnej pozycji
za kierownica myslę że spokojnie można przejechać 1tys km dziennie.
Mała Teresa,
jak to mała Teresa, w skrócie można napisać zawiecha za miękka i brak mocy. A tak
na poważnie, moto określane jako bardzo uniwersalne, można nim jeździć po
asfalcie i w terenie po zmianie opon, waga 206kg podawana przez producenta
odczuwalna jest dopiero przy podnoszeniu motocykla po glebie, dość wysoko
zawieszona kanapa i cie ki tłumik umieszczony pod siedzeniem nie pomagają
kierowcy przy wsiadaniu ale za to w terenie na pewno duży prześwit sie przydaje,
szczególnie przy stromych podjazdach bo moto nie zawisa w połowie.
Zawieszenie jak w dużej siostrze przód strasznie miekki posiada tylko regulacje
napięcia sprężyn, brak możliwości regulacji tłumienia ani dobicia, tylny amor
podobnie, tylko nakrętka skręcająca spreżynę, skok obu zawieszen w okolicach
200mm w zupełnosci wystarcza na szutry i lekki teren.
Hamulce w pełni dozowalne, tu akurat nie ma ABSu co bardzo mi odpowiadało, na
przodzie dwie tarcze 298mm z zaciskami brembo bardzo dobrze radza sobie z
wyhamowaniem motocykla, brakuje tylko stalowego oplotu w serii ale takie rzeczy to
tylko w KTMie :) , tylna tarcza 245mm dość  gruba bo chyba ma z 5mm, w połączeniu
z zaciskiem brembo w zupełności wystarcza, od razu blokuje tylne koło przy
mocniejszym naciśnięciu pedału. Troche mnie denerwuje brak regulacji pedału
tylnego hamulca bo jest nie wystarczająca, wręcz trzeba było podnosić stopę z
podnóżka aby go nacisnąć, zaleta jest wykonanie dźwigni ze stali wiec nie ułamie się
tylko najwyżej zegnie podczas gleby, podobnie jest z dźwignia zmiany biegów, jest
stalowa ale podatna na wygięcie.
Sprzęgło sterowane linka, jakoś dziwnie zaczynało brać pod koniec, może już się
kończyło albo to kwestia regulacji. Oba koła szprychowane, opony dętkowe, przód 21
cali tył 17, od razu widać lepsze prowadzenie przodu w terenie dzięki takiemu
zestawieniu.
Silnik małej Teresy to nie wysilony singiel o mocy 48KM przy 6 tys. obr/min.
Trochę trzęsie podczas pracy ale takie drgania to tylko muskanie rak kierowcy,
coś o tym wiedza posiadacze LC4.
Praktycznie zejście z obrotami poniżej 3tys od razu powoduje przepaść w osiągach
motocykla, moto nie jedzie tylko szarpie łańcuchem na wyższym biegu to jeszcze
bardziej czuć. Miedzy 3 a 6 tys. obr moto jedzie przyzwoicie ale moment 58Nm
kończy się przy 5.5 tys a potem już nic, silnik tylko wyje a nie przyspiesza wiec nie
ma sensu kręcić go wyżej.
Wtrysk robi swoje, przy spokojnej jeździe moto potrafi spalić 4.5l paliwa na 100km
ale niestety coś za coś. Reakcja na łychę nie jest spontaniczna tylko ospała, jak to w
silniku z wtryskiem, może tylko ja jestem zwolennikiem pompek ala keihin w gaźniku
:) singiel musi reagować od razu na łychę, szkoda, że żółci ludzie potrafią popsuć
każdy silnik. Oczywiście silnik ma na prawdę wysoka kulturę pracy jak na singla, nie
telepie ani nie rzezi, jak to Yamaha, a przebiegi serwisowe uplasowane na 10tys km
świadczą o nie wysilonej jednostce choć dla spokojności i moim stylu jazdy 60 on -
40 off zacieśnił bym serwis do 7tys km.
Z czasem zaczęło mnie denerwować strzelanie w wydech. Po dodaniu gazu
i puszczeniu manetki w tłumiku pojawiały się wystrzały i pierdnięcia, podobno tak
maja wszystkie małe silniki, ciekawe że moto z wtryskiem strzela w tłumik,
jeszcze się z takim przypadkiem nie spotkałem.
Zauważyłem także w wężyku spustowym odmy dość duży poziom oleju, jakieś 5cm
od dolnego korka, podobno te silniki tak maja, kolega ujeżdżający taka Teresę
od roku i po nawinięciu ponad 15tys km zaobserwował to samo, nie jest to kondensat
z woda czy coś tylko po prostu olej silnikowy. Trzeba po prostu co jakiś czas
kontrolować stan oleju ale inni mówią że ten poziom w wężyku po osiągnięciu
jakiegoś poziomu jest stały.
Rozczarował mnie centralny kufer ala aluminiowy, oryginał niby yamaha a to zwykły
plastic z przyklejona blaszka alu na wierzchu, przy mocniejszej glebie można to łatwo
zniszczyć a blaszka potrafi najzwyczajniej w świecie się zerwać. O cenie nie
rozmawiam bo zestaw 3ech kufrów z ASO kosztuje więcej niż zestaw prawdziwych
alusów z Touratecha.
Ogólnie podsumowując moto fajne i uniwersalne choć słabe, do podróży we dwoje i z
bagażem się nie nadaje.
Kowal, załatw na drugi wyjazd dużą Teresę ale żeby była minimum na TKC
i na mazury mogę z Wami lecieć tą krowa :)
wtedy będzie więcej czasu  żeby pokazać potencjał maszyny :)
podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe

1 komentarz: