Erfoud to ostatni przystanek i szansa zatankowania przed pustynią Hamada. Tankujemy do pełna, następna stacja daleko, a przed nami dwa dni ostrego orania. Ostatnie kilometry asfaltu i zaczyna się główny cel naszej marokańskiej wyprawy – Hamada. Kamienista pustynia poprzecinana plątaniną śladów samochodów, mniejszych i większych strumieni i rzek, pagórków i piaszczystych wydm. Kilkanaście minut treningu na zapoznanie się z charakterystyką nawierzchni, sesja foto i ruszamy na azymut wg GPS do Merzougi na łeb na szyje, jak kto chce, którędy chce, byle sobie wzajemnie nie kurzyć i mieć się w zasięgu wzroku. Piaszczyste rozjechane przez samochody koryta rzek zbierają pierwsze żniwo w postaci gleb. Miejscami pustynia jest tak gładka że można jechać powyżej 100 na godzinę. Docieramy do naszego hotelu Panorama, jedynego na wzniesieniu w Merzoudze z którego rozciąga się wspaniały widok na największe wydmy północnej Afryki. Szybkie rozpakowywanie i całą gromadą ruszamy zdobywać piaszczyste góry. Pierwsze koty za płoty, urwana szyba podczas lotu przez kierownicę, zakopane motocykle po osie, które wspólnie wykopujemy z piachu. Każdy łapie po kilka lekkich gleb w miękkim fesz feszu ( rodzaj piachu o konsystencji mąki) i do hotelu wracamy totalnie zmęczeni i wypompowani ale w fantastycznych nastrojach. Jusuf, właściciel hotelu serwuje nam wspaniałą kolację, po której zaprasza nas na koncert afrykańskich bębniarzy. Zabawa mimo zmęczenia trwa do późnych godzin nocnych.















Lanszaft numer 1
Mały mieszkaniec pustyni.
Lanszaft numer 2.
Wieczorny koncert Bębniarzy Afrykańskich.
podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe
Piekne zdjecia, fajny komentarz, ale przede wszystkim super przygoda, ktorej troche Wam zazdroszcze.
OdpowiedzUsuńGratuluje pasji i determinacji w kultywowaniu.
Monika
Dziękuję za ciepłe słowa Moniko.
OdpowiedzUsuń