środa, 21 marca 2012

Antyatlas i Sahara Zachodnia część czwarta ostatnia.

     Czas biegnie nieubłaganie, powoli szykujemy się do odwrotu ze wspaniałych tras Sahary Zachodniej i Gór Antyatlasu. Jeszcze kilkadziesiąt kilometrów szutrów i po kilku dniach rozłąki znowu jedziemy całą grupą w kierunku Marakeszu. Stałym elementem naszych wyjazdów jest kolacja w centralnym miejscu tego niesamowitego miasta - Placu Djemaa-el-Fna. Po kolacji rozpoczynamy nocne włóczenie się po starej medynie, próbujemy lokalnych przysmaków, pijemy Berber Whisky (mocna miętowa herbata). Powoli trzeba wracać do hotelu, następnego dnia powrót nudną autostradą do Casablanki.
Pakowanie motocykli i całego szpeju zajmuje nam kilka godzin. Chłopaki wsiadają do samolotu i po 5 godzinach lotu są w Warszawie. Dla mnie rozpoczyna się mozolny czterodniowy powrót do domu.
Hamada (kamienista pustynia), słone jeziora i gdzie nie gdzie piasek - to odcinki których chyba nikt nie zapomni. Dały nam się ostro we znaki na ciele, na umyśle wręcz przeciwnie - zostawiły wiele niesamowitych przeżyć i wspomnień. Przejechaliśmy około 3 tysiące km w tym 80 procent to drogi offowe.


Lokalne klimaty.





Mała gleba Pretora.



Lekkie kłopoty drogowe.





Jacek "Pretor" wśród kaktusów.


Drzewo Skarpetowca Pospolitego.


Kręte drogi Antyatlasu.










Widok z restauracji.



Wygłupy chłopaków :) Rob nie przejedziesz dalej.


Smaczne owoce opuncji.
 
 
 
 Zakrętom nie było końca.

Odpoczynek Piotrka "Dukiiego"


Pomarańcze można jeść prosto z drzew.
 
 
 Kozy żeby zdobyć pożywienie wejdą wszędzie  :)
 
 
  Zwiedziliśmy stary meczet.


Docieramy do Marakeszu.


Wspólna kolacja.





Lokalny transport.


Ostatnie wspólne zdjęcie i powrót do domu.

Wyprawy motocyklowe podróże motocyklowe





















wtorek, 13 marca 2012

Antyatlas i Sahara Zachodnia część trzecia.

   Następne dni to już prawdziwa Sahara Zachodnia. Odcinki pustynne dają się ostro we znaki. Duże łachy piachu wymagają od nas większego skupienia. Nie zawsze bywa kolorowo, na jednej z wydm moją Tereskę wynosi w nieznane i omal nie rąbię w drzewo akacji, naszpikowane tysiącami długich kolców. Na szczęście kładę motocykl w ostatniej chwili, karimata która oberwała od drzewa jest posiekana w paski. Już wyobraziłem sobie moją gębę jak wyglądała by po tej kraksie :) Chłopaki łapią lekkie deformacje płyt pod silnikiem. Wspólnymi siłami robimy z nimi porządek . Zbliżamy się do noclegu w hotelu tysiącgwiazdkowym. Rozbijamy namioty, zbieramy drzewo na ognisko, siadamy do rytualnego picia wódy na myszach czyli whiyski. Po kilkunastu głębszych zaczynają się wspomnienia z Tunezji, jak to chłopaków wojna zastała i czekali kilka dni na ewakuację do kraju. Poranek jak zwykle z małymi oczkami, rześki więc szybko się rozbudzamy i w drogę. W następnych dniach nastąpiły roszady ( bez kłótni ), stworzyły się grupy, które z różnych przyczyn pojechały każda w swoją stronę . My z kolegą Piotrkiem vel "Dukii" jechaliśmy wyznaczoną trasą. Warto było, przenocowaliśmy w uroczym hoteliku pośrodku oazy, zdobywaliśmy kolejne masywy górskie z bananem na ustach, próbując rozjechać kilka wielbłądów na drodze :)


Część trasy jechaliśmy na azymut.


Nie zawsze było łatwo, ale jakoś wspólnymi siłami dawaliśmy radę. 



Super kręte szutry.


Dukii atakuje dromadera.



Szybki serwis Tereski. 
  Czyszczenie świecy i w drogę.



Nie samą jazdą człowiek żyje.
 Po drodze oglądamy stary fort Legii Cudzoziemskiej.



Bardzo szybkie odcinki szutrowe.


Kolejne wyschnięte słone jezioro.


Chłopaki nie mogli się oprzeć żeby nie pobrykać.


Paweł "Synaj"ze swoim rumakiem.


Spękane dno słonego jeziora.


Zbieranie drewna na ognisko.



Wieczorne rozmowy polaków przy stole.







Absurdy nie tylko w naszym kraju :)


Uroczy hotelik pośrodku oazy.


Niektórzy działali na Coca-colę.


Widok z naszego hotelowego tarasu.


Drzwi do oazy :)



Mały Berber.







Piotrek w akcji. CDN......................................

wyprawy motocyklowe podróże motocyklowe











poniedziałek, 5 marca 2012

Antyatlas i Sahara Zachodnia część druga.

  Po opijaniu sukcesu całego dnia i nocnym powrocie chłopaków na GSach (około 2 w nocy) bolą nas trochę głowy. Ruszamy z miejscowości Tata. Jak zwykle poranek jest dosyć rześki, niby Afryka ale wysokość robi swoje. Kilkanaście kilometrów asfaltu i wbijamy się w drogi gruntowe. Kilka minut jazdy w terenie, wszyscy zatrzymujemy się i............. zaczynamy się rozbierać z ciepłych ciuchów :) Po stu kilometrach w miarę łatwego offu natrafiamy na bardzo wymagającą suchą rzekę z luźnymi kamieniami. Część motocyklistów wycofuje się na asfalt. My postanawiamy jechać dalej po wyznaczonej trasie. Zabawy jest co niemiara, kilka niegroźnych gleb zaliczone. Było warto, trudności skończyły się po trzech kilometrach. Natrafiamy na piękny kanion gdzie wyznaczona była  trasa jakiegoś rajdu ( znaczniki na kamieniach). Szybkie szutry z mnóstwem zakrętów dają wiele frajdy. Pomału brakuje w KTMie i BMW benzyny. Moja Teresa ma największy zbiornik, spuszczamy po dwa litry i dalej w drogę. Ostatnie kilkanaście kilometrów jedziemy po zmroku. W miejscowości Assa, na stacji benzynowej, spotykamy resztę wycieczkowiczów którzy pogubili drogę na asfalcie i zrobili 150 kilometrów więcej niż planowali.


I którą drogę wybrać?



Tradycyjne zdjęcie muszkieterów. Tym razem było i czterech :)








Moja super sportowa-enduro-podróżnicza owiewka rally, by Justa.


 Piotr "Dukii" na swym rumaku BMW.


Obiad w miasteczku. W tle przejeżdża polska maszyna, traktor Ursus :)


Pokręcone mocno drogi górskie.






Oaza


w której trochę pobłądziliśmy



ale szybko zorientowaliśmy się gdzie jest prawidłowa droga.


Widok oazy z góry.


Jedno z wielu słonych jezior.






I pierwsza od wielu wyjazdów guma. Zawsze musi być ten pierwszy raz :) Jak widać pomagaczy było wielu :)



Zakasałem rękawki i po piętnastu minutach koło było na swoim miejscu.



Kolejna chwila relaksu.





Moja krótka drzemka.

 Kolejny odcinek wśród zieleni.







Kilka niegroźnych gleb.



 Ale warto było się pomęczyć, widoki rekompensowały wszystko.




Szybciej panowie bo się ściemnia.







Miejscowi  na swoich mopedach. Cdn..................................


podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe