Było nas trzech, w każdym z nas inna krew… a właściwie było nas piętnaście osób, dziewięć motocykli enduro, dwa motocykle szosowe i quad…
Po czterodniowej przeprawie przez Europę w końcu dotarliśmy na parking w Maladze, reszta ekipy doleciała na miejsce samolotem. Szybkie wypakowanie motocykli, przepakowanie rzeczy i ruszamy w stronę Algeciras, jednak tego dnia nie było nam dane dostać się do Afryki, sztorm skutecznie uniemożliwił przeprawy promowe. Przymusowe nocowanie w okolicach portu, impreza integracyjna i dopiero następnego dnia udaje nam się wjechać na prom. Po szybkim załatwieniu spraw formalnych odwiedzamy sklep wolnocłowy, w którym każdy z uczestników wyprawy zaopatruje się w 2 litry najlepszego lekarstwa na problemy żołądkowe – whisky w plastiku, od teraz wieziemy na motocyklach 30l tego specyfiku.
Docieramy do Tangeru późnym popołudniem i wzdłuż morza kierujemy się w stronę El Jebeha. Nocny przejazd szutrową rozkopaną drogą dostarcza pierwszych emocji, ale i niezapomnianych widoków. Na miejsce docieramy grubo po zmroku, nocujemy w przytulnym hoteliku w El Jebeha a pyszna kolacja złożona z owoców morza rekompensuje pierwsze trudności w podróży. Następnego dnia budzi nas nawoływanie muezina i po szybkim śniadaniu zjedzonym na krawężniku przed hotelem ruszamy wąską, krętą i widokową drogą przez Kassitę, Aknoul w stronę Tazy. Uciekamy przed deszczem, ciężkie burzowe chmury skutecznie zniechęcają nas do noclegu na dziko a dzięki uprzejmości lokalnej władzy znajdujemy miły francuski hotelik w samym sercu Tazy. Spędzamy kolejną noc na integracji przy szklaneczce whisky zbieramy siły na kolejny dzień. Ruszamy w góry Atlas by po pokonania tysięcy zakrętów wjechać na przełęcz 2700 m n.p.m… gdzie czekała na nas niespodzianka…
Docieramy do Tangeru późnym popołudniem i wzdłuż morza kierujemy się w stronę El Jebeha. Nocny przejazd szutrową rozkopaną drogą dostarcza pierwszych emocji, ale i niezapomnianych widoków. Na miejsce docieramy grubo po zmroku, nocujemy w przytulnym hoteliku w El Jebeha a pyszna kolacja złożona z owoców morza rekompensuje pierwsze trudności w podróży. Następnego dnia budzi nas nawoływanie muezina i po szybkim śniadaniu zjedzonym na krawężniku przed hotelem ruszamy wąską, krętą i widokową drogą przez Kassitę, Aknoul w stronę Tazy. Uciekamy przed deszczem, ciężkie burzowe chmury skutecznie zniechęcają nas do noclegu na dziko a dzięki uprzejmości lokalnej władzy znajdujemy miły francuski hotelik w samym sercu Tazy. Spędzamy kolejną noc na integracji przy szklaneczce whisky zbieramy siły na kolejny dzień. Ruszamy w góry Atlas by po pokonania tysięcy zakrętów wjechać na przełęcz 2700 m n.p.m… gdzie czekała na nas niespodzianka…
Tomek wjeżdża na prom.
Cześć ekipy już zaokrętowana.
Czyżby Zbyszek do Piotrka poczuł miętę :)
Na promie spotkaliśmy zaprzyjaźnioną grupę z Polski Motomaniak & Patiomkin Team :)
Lekarstwa na choroby żołądkowe mieliśmy 30 litrów, zgadnijcie czy coś zostało :) Nie było gdzie tego mocować, montaż butelki Państwa Dremeli na qładzie.
Grzesiek Kogut w akcji pakowania przed hotelikiem w El Jebeha.
Krawężnikowe śniadanko przed hotelem
Osobista kelnerka Pawła " Safiego" :) Ten to się potrafi ustawić.
Kowal "Jemniom" podaje ostatnie instrukcje przed wyruszeniem w trasę. Jedni notują, drudzy płaczą ze wzruszenia jak piękna będzie droga.
El Jebeha widok z góry.
Asfaltowe winkle.
Trasa do El Hoceima
Wjechaliśmy w Góry Riff.
Edzia dokarmianie zwierzaków w Riffie jest zabronione!!!!!!
Serpentynki w Riffie.
Skoczek podskoczek Piotrek Nowak vel Ninja.
Safi w akcji wytrząsania czegoś ze spodni!!!!!
Państwo podróżnicy mają relaks.
Zakręty nad Tazą.
Zbyszek na Bigu jedzie w Góry Atlas.
Atlas Atlas Atlas
Pierwszy śnieg.
Juraszko bałwanek.
I zaskoczył nas śnieg i to niebanalny śnieg ale o tym w następnym odcinku, czyli cdn.....
podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz