Kiedy świt minął a upał powoli zaczął dawać się we znaki nasi szaleńcy, pełni wrażeń i emocji powrócili z porannych szaleństw na wydmach. Dzień mijał nam na leniwym, bardziej lub mniej celowym grzebaniu przy motocyklach i naprawianiu powstałych wczoraj usterek. Wspomagani zimną colą czekaliśmy na popołudnie, kiedy to mieliśmy ruszyć z Merzougi w drogę dookoła wydm. Aby wszyscy, także szosowcy, mogli w wycieczce uczestniczyć musieliśmy zrobić małe roszady na motocykle. Niektórzy, wielce niepocieszeni, musieli przesiąść się na miejsce pasażera oddając swój sprzęt w obce ręce. Inni na ten jeden wieczór zmienili motocykl szosowy na enduro.
Trasa była krótka, ale dość wymagająca, po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów w głębokim piachu w końcu, o zachodzie słońca rozbiliśmy obozowisko na wydmach. Nastał wieczór - niektórzy, nadal pełni energii i zapału śmigali po wydmach w czasie gdy inni z powodu braku coli, metodą prób i błędów, próbowali rozrobić ‘rudą’ z Pluszem…
Następnego dnia kontynuując naszą objazdówkę wokół wydm wróciliśmy do Hotelu Panorama. Szybki prysznic, obiad, pakowanie i ruszamy na azymut przez pustynię w kierunku Rissani a następnie Alnif gdzie uzupełniamy zapasy wody, robimy zakupy a następnie odjeżdżając jak najdalej od cywilizacji rozbijamy obóz wśród kamieni, tym razem mamy nocleg jak na księżycu. Wieczór upływa przyjemnie przy pierwszym i jedynym ognisku. Jajecznica ze zdobycznych i przywiezionych na motocyklu jaj smakuje wybornie – zbieramy siły na kolejny dzień, bo ten zapowiada się ciekawie…
Następnego dnia kontynuując naszą objazdówkę wokół wydm wróciliśmy do Hotelu Panorama. Szybki prysznic, obiad, pakowanie i ruszamy na azymut przez pustynię w kierunku Rissani a następnie Alnif gdzie uzupełniamy zapasy wody, robimy zakupy a następnie odjeżdżając jak najdalej od cywilizacji rozbijamy obóz wśród kamieni, tym razem mamy nocleg jak na księżycu. Wieczór upływa przyjemnie przy pierwszym i jedynym ognisku. Jajecznica ze zdobycznych i przywiezionych na motocyklu jaj smakuje wybornie – zbieramy siły na kolejny dzień, bo ten zapowiada się ciekawie…
Droga MH10 - wąskie szutrowo-kamieniste ścieżki wijące się kilometrami po bezludziach, godziny wspinania się coraz wyżej, setki zapierających dech widoków by w końcu, po pełnym niezapomnianych wrażeń dniu dotrzeć do Tinehir Zasłużona kolacja smakowała jak nigdy a kemping wybrany przypadkiem nazwany został rajem…
Brykamy na lekko po wydmach.
Wyruszamy na wycieczkę wokół wydm. Około 80 km po piachu i szutrach.
Były piękne szutry.
Ale i spore ilości piachu na drodze.
Jazda na azymut.
Tuż przed zmrokiem rozbijamy obozowisko.
Chwila relaksu przed zachodem słońca.
Przed snem chłopaki postanowili podziczyć.
Ale jak wiadomo gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Gleba Pawła "Safiego".
Parkowanie motocykla.
Niektórym to się nie chce wstawać.
Poranna toaleta.
I dalej w drogę.
Opuszczamy Merzougę.
"Safi" postanowił kupić matles jajek na kolację dla wszystkich.
Wjeżdżamy w drogę za Alnif. MH10
Rozbijamy kolejne obozowisko.
Smażenie jajecznicy na ognisku.
MH10 w pełnej krasie.
Małpiszon wyjazdowy Zbyszek.
Super kemping za Tinerhir.Cały następny odcinek fotorelacji będzie o tym motocykliście. Piotr "Student" na typowo pustynnym sprzęcie, madmaxie :)
CDN.......................
podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz