piątek, 24 sierpnia 2012

Kirgizja-Chiny 2012 część trzecia.

   Jedziemy w kierunku jednej z największych pustyni  - Takla Makan, jest drugą (po Ar-Rab al-Chali) największą pustynią piaszczystą świata, opowierzchni równej 270 tys. km², - bliskiej powierzchni Polski.
Takla Makan w wielu lokalnych przypowieściach tłumaczonej jest jako 'miejsce śmierci'. Przed wjazdem na pustynię tankujemy na jednej z wielu stacji na której obowiązuje zakaz tankowania motocykli prosto z dystrybutora. Zostajemy wyposażeni w czerwone, duże czajniki i w ten sposób transportujemy paliwo do baków. Procedura dość zabawna i pracochłonna ale na szczęście skuteczna. Od tej pory spalanie motocykli liczymy na czajniki. Wzdłuż drogi prowadzącej przez pustynię rosną posadzone przez ludzi krzaki, mają ona za zadanie chronić drogę przed zasypaniem jej przez piasek. Aby utrzymać roślinność na pustyni co 4 kilometry wykopana jest studnia, pozwalają one również uzupełniać na bieżąco zapasy wody.
Pierwsze kilometry przez pustynię pokonujemy w burzy piaskowej która ogranicza widoczność do kilku metrów. Mimo to jedziemy dalej, piasek dostaje się wszędzie. O zmierzchu zbaczamy z drogi i nocujemy kilka metrów od niej, niedaleko a jednak miejsce okazuje się bardzo9 klimatyczne i urokliwe. Zostawiamy tam wszystkie graty i na lekko rozpoczynamy zabawę na wydmach, na których znów tracę, kilka dni przed wyjazdem założoną, szybkę motocyklową, widocznie nie jest mi dana jazda z szybą.
Kolejnego dnia w czterdziestostopniowym upale pokonujemy resztę drogi przez pustynię, na szczęście już bez burzy pisakowej. Dojeżdżamy w końcu do pięknego, buddyjskiego miasta wykutego w skale a następnie jedziemy w kierunku Kaszgaru. Po drodze spotykamy chińskich motocyklistów
objeżdżających swój kraj na wszelkiej maści, od enduro po choppera, motocyklach o pojemności 125. Wieczorem docieramy na miejsce, znów jesteśmy w Kaszgarze....




 Fotografowaniu nie było końca.


 Kuba próbował pojechać na skróty.



Bez użycia koparki motocykl został by na wieki.


Nieźle urządził biednego kierownika budowy drogi :)


 Wjeżdżamy na Takla Makan.


 Pierwsze pokonywanie wydm.





 Burza pustynna, poranek.


 Mam dwa czajniki i nie zawaham się ich użyć.


 Ile czajników pali twój motocykl? :)




 





Zabawa w piaskownicy.


Biwak.


















Chińscy bracia motocykliści.


Serdeczności nie było końca.


Już wiemy jakim motocyklem będzie jeździł Sambor w przyszłości.





Pamiątkowe wspólne zdjęcie.




















Awaria DRki. Padł uszczelniacz na wałku zdawczym.


Mina mówi sama za siebie, awaria po 1h została usunięta.








podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe





wtorek, 7 sierpnia 2012

Kirgizja-Chiny 2012 częśc druga.

   
    Pierwszy etap podróży za nami. Dojeżdżamy do granicy z Chinami, po kontroli dokumentów szczegółowo prześwietlono nasze bagaże wypakowując sakwy i kufry do ostatniej skarpetki. Panowie celnicy zrobili nam kilka fotek  oraz wyposażyli w propagandowe gazetki z których wynikało, że chińscy pogranicznicy pomagają turystom w przekraczaniu granicy - prawda była jednak inna. Jak się później okazało nie była to jedyna granica z Chinami, dwieście kilometrów dalej całą procedurę papierologiczno-odprawową należało powtórzyć - po co? Tego nie wie nikt.

Wjechaliśmy na prowincję Xinjiang zamieszkałą w większości przez wyznające islam ludy, z których najliczniejsze grupy tworzą Ujgurowie i Kazachowie. Pierwszą noc w Chinach spędzamy w Kaszgarze - kiedyś jednym z najważniejszych miast na jedwabnym szlaku. Pierwym miejscem które odwiedziliśmy w Kaszgarze był.... sklep z piwem :) Próbowaliśmy również bliżej poznać język chiński i nauczyliśmy się bardzo ważnego zwrotu - pidziu pinda czyli - zimne piwo. W Kaszgarze jak i innych miejscach które odwiedziliśmy na drogach rządzą skutery elektryczne nazywane cichą śmiercią. 
Po opuszczeniu wielokulturowego Kaszgaru wbijamy się w drogę Karakorum Highway znaną w Chinach pod nazwą Friendship Highway. Karakorum Highway to droga długości 1300 km z miejscowości Kashgar do Abbottabad w pobliżu stolicy Pakistanu. My dojedziemy nią tylko do granicy z Pakistanem. Po drodze nocujemy nad turkusowym jeziorem Karakul, dookoła otaczają nas piękne, ośnieżone  siedmiotysięczniki.  
Następnego dnia meldujemy się na przejściu granicznym z Pakistanem, obowiązkowe zdjęcia z pogranicznikami i tą samą drogą wracamy do Tashkurgan a stamtąd, w kierunku Yarkand próbujemy wjechać do zamkniętej dla turystów doliny. Udało się tylko częściowo, po przejechaniu 70 kilometrów zostaliśmy zatrzymani przez miejscowych mundurowych i dopiero po dwóch godzinach szczegółowej kontroli wypuszczeni. Musieliśmy zawrócić. Kierujemy się w stronę Kaszgaru by stamtąd odbić w stronę Hoten oraz bezkresnych piasków pustyni Taklamakan...



Granica Kirgisko-Chińska




Jedziemy w kierunku Kaszgaru...




pidziu pinda pod hotelem w Kaszgarze





Szybka naprawa KTMa Marka z wsparciem mentalnym połowy miasta :)


Lokalna taksówka...


I lokalne żarcie...


Miejscowe targowisko. Drzemka połączona z jogą (??)











Targ zwierzęcy...








Wszechobecna policja i ich śmieszny radiowóz :)





Prawdziwi advenczerzy nawet w hotelu śpią pod namiotem...


Z duchem czasu... betonowe jurty...


Wjeżdżamy na Karakorum Highway...








Ekipa w pełnym składzie, nocleg nad brzegiem jeziora Karakulum





Jezioro Karakulum





Sthrucelvaggen czyli Teresa :)





Granica Chińsko-Pakistańksa...


i pamiątkowa focia na granicy...








Droga w stronę Yarkandy





Karakorum Highway...














Miasteczka w drodze na pustynię....








Miejscowa piękność...


Burza piaskowa na skraju pustyni Taklamakan


Toast za udany dzień...



podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe