Pierwszy etap podróży za nami. Dojeżdżamy do granicy z Chinami, po kontroli dokumentów szczegółowo prześwietlono nasze bagaże wypakowując sakwy i kufry do ostatniej skarpetki. Panowie celnicy zrobili nam kilka fotek oraz wyposażyli w propagandowe gazetki z których wynikało, że chińscy pogranicznicy pomagają turystom w przekraczaniu granicy - prawda była jednak inna. Jak się później okazało nie była to jedyna granica z Chinami, dwieście kilometrów dalej całą procedurę papierologiczno-odprawową należało powtórzyć - po co? Tego nie wie nikt.
Wjechaliśmy na prowincję Xinjiang zamieszkałą w większości przez wyznające islam ludy, z których najliczniejsze grupy tworzą Ujgurowie i Kazachowie. Pierwszą noc w Chinach spędzamy w Kaszgarze - kiedyś jednym z najważniejszych miast na jedwabnym szlaku. Pierwym miejscem które odwiedziliśmy w Kaszgarze był.... sklep z piwem :) Próbowaliśmy również bliżej poznać język chiński i nauczyliśmy się bardzo ważnego zwrotu - pidziu pinda czyli - zimne piwo. W Kaszgarze jak i innych miejscach które odwiedziliśmy na drogach rządzą skutery elektryczne nazywane cichą śmiercią.
Po opuszczeniu wielokulturowego Kaszgaru wbijamy się w drogę Karakorum Highway znaną w Chinach pod nazwą Friendship Highway. Karakorum Highway to droga długości 1300 km z miejscowości Kashgar do Abbottabad w pobliżu stolicy Pakistanu. My dojedziemy nią tylko do granicy z Pakistanem. Po drodze nocujemy nad turkusowym jeziorem Karakul, dookoła otaczają nas piękne, ośnieżone siedmiotysięczniki.
Następnego dnia meldujemy się na przejściu granicznym z Pakistanem, obowiązkowe zdjęcia z pogranicznikami i tą samą drogą wracamy do Tashkurgan a stamtąd, w kierunku Yarkand próbujemy wjechać do zamkniętej dla turystów doliny. Udało się tylko częściowo, po przejechaniu 70 kilometrów zostaliśmy zatrzymani przez miejscowych mundurowych i dopiero po dwóch godzinach szczegółowej kontroli wypuszczeni. Musieliśmy zawrócić. Kierujemy się w stronę Kaszgaru by stamtąd odbić w stronę Hoten oraz bezkresnych piasków pustyni Taklamakan...
Granica Kirgisko-Chińska
Jedziemy w kierunku Kaszgaru...
pidziu pinda pod hotelem w Kaszgarze
Szybka naprawa KTMa Marka z wsparciem mentalnym połowy miasta :)
Lokalna taksówka...
I lokalne żarcie...
Miejscowe targowisko. Drzemka połączona z jogą (??)
Targ zwierzęcy...
Wszechobecna policja i ich śmieszny radiowóz :)
Prawdziwi advenczerzy nawet w hotelu śpią pod namiotem...
Z duchem czasu... betonowe jurty...
Wjeżdżamy na Karakorum Highway...
Ekipa w pełnym składzie, nocleg nad brzegiem jeziora Karakulum
Jezioro Karakulum
Sthrucelvaggen czyli Teresa :)
Granica Chińsko-Pakistańksa...
i pamiątkowa focia na granicy...
Droga w stronę Yarkandy
Karakorum Highway...
Miasteczka w drodze na pustynię....
Miejscowa piękność...
Burza piaskowa na skraju pustyni Taklamakan
Toast za udany dzień...
podróże motocyklowe wyprawy motocyklowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz