Jesteśmy w Gambii!
Jesteśmy tak
szczęśliwi z tego powodu, że nic nie jest w stanie zepsuć nam humorów.
Procedury na małej granicy w pobliżu Farafenni nagle zaczynają
nas bawić, ciekawskich zapraszamy bliżej, śmierdzący kibelek wydaje się
być luksusem a i tak uśmiechnięta policja na nasze uśmiechy jeszcze
bardziej szczerzy śnieżnobiałe zęby. Na fali radości udaje nam się
namówić celniczkę do zdjęcia munduru - dopiero wtedy zgodziła się na
wspólne zdjęcie. Jeszcze śmieszniej robi się kiedy jeden z celników
oświadcza, że owszem, wpuszcza nas ale pieczątki maja w oddalonej o
kilka kilometrów miejscowości. Niewiele myśląc Kowal wsadza
zdezorientowanego celnika na miejsce pasażera w motocyklu Radka i
wspólnie ruszają po niezbędne pieczątki. Podobno przy 140km na godzinę
celnik nieśmiało zaczął stukać Kowala w plecy... taki mały test na
odwagę gambijskiego urzędnika.
Najedzeni i napojeni ładujemy się do namiotów, ciszę
przerywają śmiechy i krzyki z pobliskiej imprezy ale w żaden sposób nam
to nie przeszkadza. Przełom nastąpił dopiero o północy kiedy wyłączyli w
całej wiosce prąd a nasz hotel postanowił uruchomić generator... 3
metry od naszych namiotów... na nic się zdało liczenie wielbłądów i
próby traktowania generatora jak monotonnej kołysanki do snu... zaspani
przeprowadzamy się do ogródka, targamy rozłożone namioty, śpiwory i
wszystkie najważniejsze motocyklowe graty na dziedziniec, rozkładamy się
na ścieżkach pomiędzy stolikami a przejściami do pokoju i w końcu
spokojnie zasypiamy. Rano budzi nas obsługa hotelu sprzątająca ogródek,
nasze namioty przeszkadzają w zamiataniu, musimy się zbierać. Witaj
Gambio, od dziś zaczynamy się tobą delektować...
Przy
pomoście czeka na nas łódka. Gambia to ponad 400 różnych gatunków
ptaków, to hipopotamy i krokodyle, to tropikalne lasy i piaszczyste
plaże... chcemy zobaczyć przynajmniej część tych rzeczy dlatego
decydujemy się na czterogodzinną wycieczkę łódką. Dam uprzedza, że nie
mamy 100% pewności czy zobaczymy hipopotamy ale sugeruje, że warto
spróbować. My oczami wyobraźni widzieliśmy dmuchane matryce tych
zwierząt wystawiane specjalnie dla płynących turystów... jakie było
nasze zdziwienie kiedy zobaczyliśmy żywe i najprawdziwsze hipopotamy na
świecie. Było ich trzy, dwa duże i jeden mały. Hipopotamy mimo swojego
poczciwego wyglądu są jednymi z najniebezpieczniejszych zwierząt dlatego
też nie podpływamy zbyt blisko, zwłaszcza, że zachodzi
prawdopodobieństwo, że najmniejszy hipcio jest dzieciakiem a rodzice w
każdej chwili mogą stanąć w jego obronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz